środa, 18 stycznia 2012

powrót, pooowrót..

 Nie mam czasu na blog. Musiałam się zmobilizować i w końcu przypomnieć, że żyję i mam się dobrze. Wszystko jest w jak najbardziej dobrym porządku nic się nie zmieniło i w żadnej sprawie. Ostatni raz pisałam, jak byłam u Bartka i szykowaliśmy się do Wigilii, a tu już styczeń. Ponad połowa stycznia.. Czas zapierdala jak Niemiecki Messerschmitt, bo rocznikiem jestem starsza o rok, a 19 lat to nie przelewki. Może jedynie to się zdołało przez ten czas zmienić. Musze przyznać, że święta w tamtym roku mogę przypiąć do miana najlepszych, jakie w moim zasranym (dawniej) życiu miałam <3 Spędzić je z ukochana osobą jest naprawdę czymś bardzo pięknym i wartym zapamiętania, nie to co Wigilia z dziadkami, bo mama jest w Toruniu, ciotki i wujkowie nie przyjadą, bo zawsze skończy się to wyrzygiwaniem starych spraw. Owszem, moja rodzina nie popuszcza nawet w Boże Narodzenie. W dodatku totalna komercja z braku chęci przygotowywania dwunastu dań, bo jak przytoczę "kto to zje! jest nas tylko troje w domu, a Ty i tak wszystkiego nie jadasz". A gdy łaskawie chce pomóc, to jestem wysyłana do własnego pokoju. Lubię ten świąteczny zapierdol, bieganie po sklepach aż gorąco pod kurtką i te przemiłe zmęczenie jak się wraca do domu i siada w fotelu z gorąca herbatą. Chwilkę odsapnięcia a działanie nad potrawami - właśnie tak wspominam pobyt u Bartka. Pierwszy raz poczułam się jak kobietą, w dodatku spełnioną. Przez najbliższy tydzień czekałam aż Bartek przyjedzie z pracy. Kolejne dla mnie i dla Niego przyjemne doświadczenie. Skądś to znam, ten power, który aż prosi się by działać! Wstać rano, by jak najszybciej minął dzień i wrócić do domu, gdzie ktoś czeka na właśnie na Ciebie. Aż powoduje uśmiech na sama myśl. Wieczorne siedzenie pod kołdrą, wcinanie żelków i oglądanie horrorów. Przytuleni, wtuleni. Mimo iż się wiercę i muszę poprawiać milion dwieście razy prześcieradło na łóżku, jak po wspólnej upojnej nocy. Nie opisując za szczegółowo, bo nie wiadomo, jakie to dzieci czytają po drugiej stronie. Żeby Was mamusia przyłapała, gdy popełniacie najczęstsze kłamstwo świata, odwiedzając strony pornograficzne i jak czytacie tego bloga! :] Szaleć lubimy, ukryć się tego nie da. Ale któż tego nie lubi? Narzekać nie mogę, bo jest bardzo owocnie i zawsze się nasłucham, że jestem dobra w tym co robię. Cóż, dużo też można wywnioskować po facebookowych rozmowach :] Tyle na ten temat, bo Bartek nie kazał wszystkiego pisać...:) Pisać o rozstaniach nie będę, gdyż za każdym razem źle to przechodzę, nawet jeśli uda mi się tego nie pokazać.                                  

  Szare życie mija, śnieg spadł, Bartek u mnie był, ale przedtem byłam z Nim w Gdańsku, w szkole i czekałam na Niego <3 Coraz bliżej walentynki i bardzo ważny dla nas miesiąc. Otóż w lutym, a dokładnie dnia 21. obchodzimy ROK, odkąd jesteśmy RAZEM! jest to dla mnie bardzo szczególne, ponieważ, Bartek jest pierwszą osobą, która tak długo ze mną wytrzymała i mam nadzieję, że już na zawsze ze mną wytrzymasz :)

Nadal siedzę w domu już praktycznie przemeldowana, tylko poczta ociąga się z papierami, wtedy nawet i praca byłaby załatwiona, bo nie mam zamiaru siedzieć do września na tyłku. Owszem, nie ma tu szkoły, gdzie przyjmowaliby w lutym od drugiego semestru, dlatego też muszę czekać na składanie papierów pod koniec lipca. Nie uśmiecha mi się to, bo jednak chciałabym szybciej maturę, ale potem tez problem, bo w trybach dwuletnich mają okrojony materiał, a wtedy wszystko nadrabiać przed maturą mi się nie uśmiecha. 
 

 Nie będę się dużo rozpisywać idę odpocząć, trochę pomóc przy tworzeniu nowego bloga i takie tam :)
Łapajcie na koniec: