środa, 21 grudnia 2011

Magia świąt!

Och, jak dawno tu mnie nie było. Czasu i chęci przede wszystkim brak.. Ale ostatnimi czasy wcale dużo się nie wydarzyło. Rzuciłam szkołę, pracy nie mogę znaleźć, przeprowadziłam się.... tak jakby. Do świąt coraz bliżej. Prezenty kupione a ja jestem właśnie u Bartka. Jakoś od soboty i spędzimy razem święta, potem sylwestra, a następnie wrócimy do szarej rzeczywistości... Sama nie wiem o czym pisać. Siedzę przed komputerem, za oknem słyszę warkot włączonego silnika samochodu, powiew mroźnego wiatru przez otworzone okno i oczekuję wieczoru, aż Bartek wróci z pracy. Nawet jeżeli wróci i będzie ślęczał nad grą :D W sobotę jest Wigilia, ale ja się pytam "jakim sposobem?!?" Otóż.. Bardzo uwielbiam śnieg, mróz, noszenie czapki, która i tak rzadko zakładam... ale to idealne ciepełko pod ubraniem, kiedy jest się na dworze. Hahaha, ale to głupie! Ale uwielbiam zimę i tyle, nawet bardziej od jesieni, ale tej złotej. Więc proszę państwa. W tym roku nie odczuwałam NIC! Prócz tego, iż moje serce wypełniła miłość, wspólne spędzanie czasu i te cholernie przyjemne motyle w brzuchu. Nie czułam, że są ferie, że są jakieś wolne dni, wakacje, święta, nawet jak byłam chora siedzenie w domu nie sprawiało mi takiej satysfakcji, jak kiedyś... Czy to znak, że "dorosłam" i czas wolny zajmuje mi więcej myślenia o tym, jak wszystko  połączę w całość, jak odrobię te dni, które przesiedziałam w domu, jak zdołam przygotować się sprawdzianu, pogodzić praktykę i obowiązki domowe. W dodatku codzienne trucie mojej biednej wypłowaiło-rudej głowy przez rodzinę i ich rozterki. Ech, niestetyyy... Matko, czy tak wygląda dorosłe życie, że nie odczuwa się tej całej magii, jaką czuło się w powietrzu, oczekiwało się tego z zaciśniętymi łapkami, uśmiechnięta buzią, aż było widać, ten słodziutki dołeczek w prawym policzku?
Te wyznania doprowadzają mnie w głębi duszy, do takiego malutkiego dołka. Pierwszy raz w swoim życiu doszłam do takich refleksji. Czas dorosnąć K. <3

Z poważaniem ;*

piątek, 25 listopada 2011

Ty jesteś moja Arielką

Witajcie, witajcie! Dzień minął nawet bardzo pracowicie. Zostałam obudzona miłym sms'em od Bartka z życzeniami imieninowymi, to było bardzo miłe, po czym zasnęłam. Obudził mnie ryk jakiś maszyn, urządzeń (chuy wie) operowanych przez jakiś robotników. Wtedy mega szybki prysznic, suszenie włosów, kawa, makijaż i tak po kolei. Więc śmigamy do Bytowa, zabieram zeszyty, zgarniam kolejne życzenia, oddaje zeszyty, małe zakupy na wieczór, poczta i do domu. Obiad na szybko, o matko, już prawie 15! Po obiadku małe odsapnięcie i dalej. Przesadzamy tuje sprzed domu do ogrodu, małe ogarnięcie podwórka i do domu. Robię sałatkę selerową, której połowy miseczki już nie ma, rozrabiam ciasto na rogaliki, a potem kroje kuraka i marynuję na jutrzejsza sałatkę gyrosową dla Bartka <3 Potem kolacja, długi prysznic, wygłupy z kotem i teraz siedzę na łóżku, oparta o ścianę, z laptopem na kolanach, piszę z moim kochanym i oglądam jednym okiem co się dzieję w Eska.tv, bo być może natrafię na nowy teledysk Linta i będę się zacieszać. Ach!


środa, 23 listopada 2011

Whare is my mind?

Witam, ostatnio mało m,am czasu by odwiedzać wszelakie własne blogi. Dlatego korzystając z okazji napiszę coś dla pokazania iż żyję, dużo nowego się wydarzyło ostatnimi czasy. Nie mam pojęcia od czego zacząć, wiec może od początku. W domu jak zwykle niespokojnie. Skończyło się na schowaniu wszelakich moich rzeczy, przed zniszczeniem, Furia niesamowita..ale koniec z tym. Ostatnio coraz częściej i coraz poważniej zaczynam rozmawiać z teraz najbliższą mi rodziną i moim, Bartkiem nad wyprowadzeniem się z rodzinnego domu i zamieszkaniem samej, znaczy się wynajmowaniu jakiejś kawalerki przez ten czas. Dla Nas byłoby to na rękę. Jak na razie ja i mój kot jesteśmy na garnuszku mojej chrzestnej i wujka. No i tyle przygotowywań na marne. Byłam przez dwa dni w szkole i jak zobaczyłam masę notatek do przepisania, tyle nowych rzeczy do nauczenia w tym angielski to się o mało nie poryczałam. Z bólem serducha musiałam stwierdzić iż nie dam rady i musiałam zrezygnować ze szkoły, co boli mnie cholernie do teraz... Obecnie jestem na fazie szukania pracy, zastanawiam się nad stażem w jakimś studiu tatuażu, w końcu własne maszynki posiadam, trochę wiem z własnego doświadczenia, co do czego służy, także dlaczego nie. W końcu pracowanie na kawałku świni mnie nie ominie. Czasami dlaczego używa się świńskiej świni do ćwiczeń. I prawie zawsze odpowiadam "bo niektórzy ludzie są jak świnie, a lepszego porównania czasami nie ma i nie będzie!" LOL - ale to żałosne. Doszło do mnie, że jutro jest piątek i muszę na jakiś czas wrócić do domu, oddać zeszyty koleżance, potem tego samego wieczoru wrócić do cioci. W sobotę podjęłam się mycia ogólnego samochodu cioci. Jako iż uwielbiam tego Land Rovera i uwielbiam pomagać w ogarnianiu samochodu to nie będę narzekać. A w niedzielę, jest postanowione, że wyruszamy najpóźniej o 6:00 w stronę Starogardu Gdańskiego na jakąś giełdę. Pierwszy raz na takim czym będę więc nawet nie mogę opisać Wam, co tam się znajduje, na czym te przedsięwzięcie polega. Liczę na to, że szybko się z tego zwiniemy, bo kolejnym przystankiem będą odwiedziny u Bartka i Jego rodziców. Matko, znów wspólny czas <3 Będzie krótko, ale sam fakt, ze znów się zobaczymy.Nie dodam dziś nic zajebistego czyli notka bez zdjęcia i bez fajowego filmiku, bo jak na późna porę dostałam wene na napisanie tej notki, ale w najbliższym czasie się poprawię :) Ave! dobranoc!

niedziela, 13 listopada 2011

ach..

Zimno dziś straaaasznie! Raz tylko wychyliłam nos poza drzwi i starczy. Rano jak wstałam to przez myśl przeszło mi dosłownie, że nasypało śniegu, ale okazało się, że wszystko zmarzło w nocy, a oczy po przebudzeniu płatają mi figle :P Od pewnego czasu mama z małym Bartkiem zjawili się w domu, wiec mam ręce "pełne" roboty przy młodszym rodzeństwie. Ale co zrobię, to z niego jest taki słodki dzieciaczek. Nigdy nie wiedziałam, że dziecko będzie się cieszyć na mój widok, śmiać się do mnie, wyciągać raczki by się przytulić. Byleby nie obudził się we mnie zbyt szybko instynkt macierzyński :DD Zmieniając temat, to coś złego nadal się dzieje z dziurką w uchu. Odkąd mam włożone z powrotem kolczyka, to strasznie swędzi...ale to się wytnie! :D

Uwielbiam rozmowy o wspólnym domku...ach! <3



A macie coś schizowego!





sobota, 12 listopada 2011

:)

O matko! Już ponad 600wejść!!! :)
Nie mam chęci na pisanie o czymkolwiek, więc następnym razem postaram się wymyślić coś naprawdę ciekawego. A teraz uraczcie się tym:

> och, ach!






piątek, 11 listopada 2011

powracam!

Długo mnie nie było, ale za to trochę się oderwałam od codzienności i od internetu przede wszystkim. Było się u Bartka jak zwykle. Na urodzinach było naprawdę świetnie! Prezent okazał się bardzo trafiony i nie ma naprawdę nic lepszego niż uśmiechnięty pysiak Misiaka. Potem piwo i pizza z Anią. Nie będę pisać o reszcie, bo za bardzo mi się nie chcę. Miś znów daleko od domu, a ja idę sprzątać. Ostatnio mam fazę na tatuaż, faktycznie to potrafi uzależniać!

>moje zdobycze:
żółciutkie martensy <3







lustrzanka Canona *___*



Jeszcze nowy laptop, ale już nie chce mi się dodawać zdjęć ;)







środa, 2 listopada 2011

no to ruszamy..

Dziś jest jeden z tym niewielu dni, od niedawna, kiedy byłam tak daleko od domu i na tak długo, bo na praktycznie na większość dnia. Kiedyś tak było jak chodziło się do szkoły, czy na praktyki.
Otóż jutro wyruszam na zakupy, potem nocka u ciotki, a następnie przed 10 wyjazd do Gdańska, gdzie potem w kierunku Grudziądza :) Telefony naładowane, muzyka zgrana, spakowana i mam nadzieję, że niczego nie zapomnę!  Liczę na bardzo udany weekend <3 Kolejna notka będzie zapewne dopiero jak wrócę, więc dziś wyjątkowo teledysk, pozwólcie, że zacytuję "Grajki z kraju gdzie gówno przymarza do dupy zanim całe wylezie, a Lauri jest chudszy ode mnie , i wygląda jak by wczoraj wyszedł z KL Auschwitz. I wrony mu uwiły gniazdo na głowie, niedługo zamiast piór bedzie jajka miał."  - Dla Bartka, oczywiście! <3






wtorek, 1 listopada 2011

ciepły dzień..

Od kilku dni chodzę niewyspana. Późno chodzę spać, rano jestem bezczelnie obudzona, bo trzeba iść do kościoła. Nie lubię chodzić do kościoła, ostatnio to stwierdziłam.. Ale, że mam kilka postanowień, to muszę być "posłuszna", by wszystkie plany wypaliły. Tak, mam dziwną rodzinę, ale kiedyś się to zmieni. Obiecałeś mi <3 .

Na cmentarzu zmarzłam, choć wcale nie było tak zimno. Miałam koszulkę, sweter i kurtkę, ale za to paluszki mi odpadały. Jak się przechodzi zmrokiem, bocznymi uliczkami koło cmentarza jest jakoś tak ładnie - żeby ludzie tak dbali o to codziennie..

Dziś pierwszy listopada, a to oznacza urodziny mojego Bartka! Żeby nie było jeszcze raz życzę Ci wszystkiego dobrego i  sto lat i szczęścia ze mną, jak napisałeś to rano :*

Czas ogarnąć pokój, bo jutro rano dalszy ciąg jeżdżenia z wieńcami i świeczuszkami. Pewnie znów od samego rana będę musiała funkcjonować. Potem prawdopodobnie przyjeżdża koleżanka i będziemy mogły sobie nareszcie pogadać. A w czwartek w kierunku Kościerzyny i liczę, iż kupię sobie jakieś jesienno-zimowe buty, a dnia następnego do Bartka :D
A teraz dla odmiany ostatnio przeze mnie lubiany klip Lauriego:





poniedziałek, 31 października 2011

Halloween

 Jako iż jest ostatni dzień października, to raczej wszyscy wiedzą, co tego dnia się świętuje. Może nie tak hucznie jak w Stanach, czy tam innych krajach, ale chodzi o nasz "pogański" Halloween. Zapewne przeklęte przez ojca Rydzyka i imię ojca i syna! Kiedyś bardziej szalałam za tym "świętem" - bo nawet nie wiem jak to nazwać. Wypruwało się flaki z dyni, potem się ją kroiło, wkładało się świeczkę i miało się radochę, że wyglądała przezabawnie, zamiast groźnie. Jakby nie patrzeć dynia jest właśnie najbardziej rozpoznawalnym znakiem Halloween, zaraz po czarnym kocie i duchu. Nie wiem czemu, ale zawsze uwielbiałam święto zmarłych, to bieganie ze zniczami, zapalaniem ich, przesiadywanie na rozświetlonym zniczami cmentarzu. Wieczorem jest magicznie. Szkoda, że w Polsce nie ma w tradycji tego święta, bo byłoby naprawdę ciekawie widzieć dzieciaki chodzące po ulicy przebrane za jakieś potwory, duchy, armię moherów i obrońców krzyża... ale nie przedłużając tego lania wody, bo mój umysł jak na razie w pełni zajmuję muzyka, która nie pozwala mi racjonalnie myśleć o otoczeniu, a o tekście piosenki, którą zawsze nucę.
Chcę jeszcze dodać iż jutro mój Bartek ma urodziny, które są małym przełomem z "naście" na "dzieścia". Dziś przyszła przesyłka z jedną częścią prezentu, która jest grą i Bartek już o niej wie ;) Moje włosy rosną, rosną i jeszcze raz rosną! Jestem bardzo zadowolona bo widać są postępy!  Odrastająca "łysinka" ma już 3 cm, pejs ma jakieś 14 cm i jestem z niego najbardziej dumna. Szkoda tylko, że jak włosy bardziej odrosną, to będzie biedny sam śmiesznie wyglądać ;) Ja chcę już piątek i Gdańsk, potem Zdrojewo i Bartka!


> dodaję Halloween'owego Kanciastoportego i Patryka - uwielbiam ich :D

niedziela, 30 października 2011

o Nas i..

Miałam o wiele szybciej napisać tą notkę, ale brak totalnie czasu. A może był, tylko inaczej go rozplanowałam w połączeniu z komputerem. Nieważne. Nie będę się tłumaczyć. Jak wcześniej obiecałam i obiecałam Bartkowi dzisiejsza notka jest w pełni o Nim. Spróbuje przedstawić Jego osobę, trochę będzie o nas, a potem może jakieś zdjęcia, ale to się okaże. Powiedzmy, że muszę najpierw rozplanować wszystko co napisze. Może się wydawać łatwe, ale jednak takie nie jest. Nie liczcie na jakiekolwiek  szczegóły, bo dużo tego nie będzie. Może zacznę od tego jak się poznaliśmy.
Był to może grudzień, ale jak pamięć mnie nie myli, jakoś przed sylwestrem. Byłam strasznie zafascynowana tatuażami, wręcz fanatycznie i otóż dużo rysowałam. Każdy mój rysunek, jak wypadało wstawiało się na ogólnopolski photoblog i szukało się jakiś ludzi, którzy dzielą się sztuką również jak i ja to robię. Los chciał, że po znajomych, znajomych, znajomego natrafiłam na Bartka. Pamiętam, że skomentowałam jakiś rysunek i nie przeglądając nawet jak ten "ktoś" wygląda, dodałam do znajomych, by śledzić jakieś kolejne prace. Jakoś się złożyło, że dnia następnego ujrzałam, że tzw. Trojan69 skomentował jeden z moich rysunków, pisząc, że ślicznie rysuję i nie zastanawiając się, odpisałam mu. Rozmowa komentarzowa jakoś się kleiła do momentu gdy poprosił o narysowanie Jego portretu. Przeraziłam się nieco, gdyż w portretach jestem straszna, okropna i ogólnie do niczego. Przez jakiś czas nic nie odpisywałam, potem jakoś wyszło, że znów skomentowałam jakieś Jego zdjęcie, przejrzałam również Jego galerię zdjęć i wyszło, że Bestia nawet przystojna jest <3 ale jak to ja, pewnie i tak nie miałabym u Niego szans. A więc skomentowałam Mu to zdjęcie w takiej różowej czapeczce! Wyszło tak, że znów odpisał, ale już na gadu-gadu rozmawiając cały wieczór. Tak się rozmawiało każdego wieczoru, potem rozmowy przez skype, długie, bardzo długie :D Po jakiś miesiącach nie wiedząc, że coś takiego się wydarzy usłyszałam pierwsze "Kochm Cię". Byłam w takim szoku, że nie wiedziałam co odpowiedzieć. Przeszło mnie takie ciepło, fala radości i od razu uśmiech pojawił sie na twarzy (nie porównywać tego do orgazmu, hahahaha). Było to naprawdę wielkie wydarzenie. wtedy wspólnie wyjazdy, spotkania, wakacje i tak zleciało trochę do teraz. Jesteśmy razem dokładnie od 21 lutego 2011r. więc juz niedługo nasza piersza rocznica :) Tak w ogóle niedługo Twoje urodzinki i nie mogę się doczekać, aż znów się zobaczymy!!
Napisałam może to nieskładnie, ale uwierzcie mi, mojego kochanego nie idzie od sobie tak opisać. Tylko ja wiem, co powinnam wiedzieć i to wystarczy. Kocham Cię!








<3 

piątek, 28 października 2011

Aki

Więc co się będę dużo rozpisywać, bo brak czasu, a przede wszystkim i tak tego nie przeczyta...albo....e tam.

Happy Birthday Aki! 


Dziś wieczorem, bądź jutro będzie notka o moim Bartku :) Jak powiedział, iż mogę pisać wszystko, to spróbuje wszystko dokładnie opisać, opowiedzieć, przedstawić! A tak trochę się rozpisując, dziś nie miałam dziś zaglądać na facebooka, ale jednak się nie udało, pokój mam praktycznie urządzony od nowa, dziś wieczorem wypada do mnie znajoma pogadać, w środę kolejna, w piątek jadę do Bartka <3 Ach! A teraz łapcie zdjęcia!


> aktualny Aki w Stockholmie


>a teraz coś, co powaliło mnie z nóg! :P
  



 draws by. Natalya NoFear

czwartek, 27 października 2011

dwie rzeczy

Na samym początku chciałam dodać, że nieźle oceniacie moje wpisy! Jak na nowy blog jest naprawdę całkiem nieźle! Jesteście najlepsi :D
Otóż dziś piszę bo zdarzyły się dziś dosłownie dwie rzeczy. Znaczy się jedna dziś, a druga jutro, ale całkowicie nie myślałam o tym i przyznam się szczerze, że jakbym nie spojrzała w kalendarz to na pewno nie zrobiłabym tego jutro i na pewno bym nie wiedziała. Jutro obiecałam sobie, że oleję facebook, bo szczerze robi się z tego taka druga "nasza-klasa" tyle, że ogólnoświatowa.  Ale wracając do rzeczy. Jako iż kot w nocy nie dał mi spać, byłam obudzona kilka razy to przez zrzucony piórnik, to przez wazon z kwiatami, a gdzieś jeszcze kot wskoczył mi na głowę. Rano się zdenerwowałam i kotem wylądował za drzwiami pokoju i zapewne poszła broić w pokojach na dole. Dziś ogólny spokój w domu, co mnie trochę dziwi, ale dać się człowiekowi wygadać, to najlepsze co może być do wystawienia białej flagi. Otóż wstałam dosłownie po 11, ale przedtem byłam obudzona. Przez to oczywiście dorobiłam się bólu głowy, bo nienawidzę długo leżeć i gapić się w telewizor. Z resztą i tak jestem nadal zmęczona tym siedzeniu na tyłku. Sprawdzałam co chwilę stan zamówionej gry, no i dopiero po południu odebrali przelaną kasę. Mam tylko nadzieję, że przyjdzie na czas..  Dzień szybko minął i stwierdziłam, że chce przemeblować pokój. Przeniosłam trochę biurko, szafę tez trochę odsunęłam. Ogólnie jest tak samo, ale układ pokoju radykalnie się zmienił. Zobaczymy na jak długo, znając moje możliwości.  Przechodząc powolutku do drugiej rzeczy, o której rozpisze się jutro, to urodziny Akiego! Łii! ^^
 Aki Hakala - obecny perkusista The Rasmus jutro skończy 32 lata! Staruszku! :D

>AKI!



środa, 26 października 2011

koty ♥

Po śmierci mojej świętej pamięci świnki morskiej, stwierdziłam,  że jednak nie mogę tak siedzieć sama.. Kocham zwierzęta i było mi po prostu cicho w pokoju, jak nie słyszały się tego tupania po dywanie, tego wtulania się, wspólnych zabaw, albo spacerów, miziania i w ogóle. To naprawdę cholerna pustka mimo wszystko, bo jednak czy było źle, czy dobrze to wiedziałeś/łaś, że Cię pocieszy samym wyglądem. Ale bez względnego smęcenia, bo nie jest mi łatwo pisać o tym, bo to smutne.
Otóż naszła mnie nagle pewna myśl, by napisać o kotach. Sama od niedawna jestem posiadaczką małej psotnicy, ale jak kochanej. Koty zawsze lubiłam, nawet jeśli jako małe dziecko pewien kot nie za bardzo pałał by odwzajemnić to uczucie - małe rysy na twarzy i na dłoni, ale szybko się zagoiło. Zwierzęta te są zawsze objęte pewną tajemnica i dostojnością, zawsze intrygujące jest to, że mają własne ścieżki i są nieco uparte. Ale i tak bardzo kochane. Nie chce mi się pisać całej historii skąd pochodzą, jak się znalazły w europie i tak dalej, bo szczerze już nie pamiętam, a zawsze można poczytać o tym w internecie.  Mię - bo tak nazywa się moja kotka, dachowiec, dostałam ją na urodziny z taką ogromną czerwoną kokardą na szyi. Uratowałam ja przed uduszeniem, przez moją jakże nachalna młodszą kuzynką, która bardzo kocha zwierzęta, ech. Szybko się przyzwyczaiła. Ale jakże długo chodziła i wąchała, wszędzie zaglądała. Teraz okropnie broi, łapie wszystkich "w locie" za nogawki, skacze po kanapach, po szafkach, biurku, ach! wszędzie jej pełno. Skacze, śmiesznie biega, tak bokiem (zawsze śmieję się z tego tak, że praktycznie leżę na podłodze ). Takie małe stworzonko, a ile hałasu potrafi narobić. O bałaganie nie wspomnę. Uwielbiam kota - Filipa, Bartka! Puchata, biała z siwą plamką na główce. Ach! chce jeszcze jednego, białego kota!!
A z ostatnich planów, to małe uzgadnianie z rodzinką na wyjazd do Bartka. Jako iż rodzinkę mam upartą są małe problemy, ale powinno być wszystko dobrze. Prezent kupiony, ale nie będę zdradzać . A na znajomego się wkurzyłam bardzo, bardzo i zawiodłam. Na święta kochany na pewno ją dostaniesz! ;*

Mam prawie 200 wejść!! Sukces jak na te kilka dni :D

>A oto moja Mia:

wtorek, 25 października 2011

coś o sztuce..

No właśnie, w końcu coś o moim ulubionym temacie. Łatwo się domyśleć, oczywiście mowa o tych co mnie znają, że gustuje w różnych sztukach. Dobra, nie będę owijać w bawełnę, po prostu chodzi o sztukę tatuażu.
Osobiście spotkałam się z tą sztuką jako małe dziecko, bardzo zainteresowałam się tymi rysunkami na skórze. Bardzo kolorowe, niekiedy naprawdę niezrozumiałe wzory, wręcz bajeczne. Osobiście obecnie gustuje w czarno-szarych, albo zupełne w pastelowych, praktycznie neonowych kolorach. Osobiście, dla mnie wzór powinien mieć znaczenie dla osoby, która chce go posiadać, bo jak wiecie, tego już się nie da zmyć!! Tatuaż ma wtedy większe znaczenie, jesteśmy do niego bardziej przywiązani i nie żałujemy go po kilku miesiącach. Nie ma nic piękniejszego, jak uwiecznienie sobie imienia dziecka, portretu. Kiedyś tatuaże miały znaczenie rytualne. wojownicy je robili, myśląc, że chronią ich przed ranami, były kultami religijnymi. Przez dłuższy czas w Ameryce i Europie sztuka tatuażu pozostawała tematem tabu, gdyż było to czymś zakazanym, przeznaczonym środowiskom przestępczym i więziennym. Tatuaż powinien być wykonywany w sterylnych warunkach, bo jak wiadomo, polega on na  wprowadzeniu barwnika pod skórę, za pomocą igły, oczywiście specjalnej. W Polsce tatuaże są przeznaczone jedynie dla osób pełnoletnich. Żeby nie wyszło, iż się chwalę, ale złamałam trochę "prawo" i pokazałam jaka jestem rebel w wieku 16 lat robiąc sobie dziarę:






 Kontynuując tematykę tatuażu, polecam wszystkim, którzy mieszkają w okolicach Gdańska, ale i też w całej Polsce coroczną imprezę Gdańsk Tattoo Konwent! Impreza organizowana jest na Stoczni Gdańskiej od 2009roku i powolutku dogania ogólnopolski Tattoo Festival w Łodzi ! W przyszłym roku, zapraszam na stocznię 28-29lipca! Jak na razie na oficjalnej stronie podano, iż w 2012 roku na tejże imprezie zagrają: Blade Loki, Bulbulators i Street Chaos - reszta będzie podawana z miesiąca na miesiąc. Zaznaczcie sobie w kalendarzu, a teraz dodam zdjęcie plakatu z tego roku i ulotki, jakie się dostało, przy otrzymywaniu bransoletki, umożliwiającą wejście:


> tegoroczny plakat:


> ulotka - przód:



> pokazy, koncerty i kilka reklam ;)



>mały plan imprezy i rozstawienie stanowisk tatuatorów, sklepików itp. z legendą:



>bransoletka na rękę, czyli wejściówka. Ta akurat z kolorem, która obowiązuje na dwa dni:


dobry dzień!

 A nawet bardzo dobry! Od samego rana humor naprawdę mi się poprawił, a nawet nie wiem jaka jest tego zasługa. Nabrałam jakiś nowych chęci, praktycznie do wszystkiego. A teraz siedzę w puchatej bluzie, kapturem na głowie, ciepłą herbatą i planuje dzień. Trudne to bardzo, gdyż nie chodząc tymczasowo do szkoły, nie posiadając pracy siedzę na tyłku w domu i najczęściej co robię, to wszystko rozwalam w pokoju i sprzątam, by nie zwariować i coś robić. Nawet nie chce mi się rysować. Węgiel się skończył, farbami nie potrafię się "obsługiwać", a pastele wychodzą poza linię. Trzeba kupić ołówki różnej miękkości i papier do drukarki i trzeba zacząć się wyżywać artystycznie, ot co! A tak na marginesie, kiedyś wrzucę kilka moich, bądź Bartka prac, oczywiście za jego zgodą ;) Nie ma co! Pisząc ten wpis posiadam 32 wejścia na blog! Szał! Wiem, że prawdopodobnie ten licznik chodzi z małym opóźnieniem, ale dobre i to dla bloga założonego wczoraj wieczorem. A na koniec trochę Lauriego:






poniedziałek, 24 października 2011

coś nowego..

Żeby znajdywać tematy do pisania, będę opisywać każdą pierdółkę, każdy czyn, każdą nudną godzinę :) Tak więc zacznę od tego, iż na początku tego miesiąca stałam się pełnoprawną pełnoletnią obywatelką Rzeczypospolitej Polskiej. Kiedyś naprawdę nie mogłam się tego doczekać, a jak przyszło co do czego, to wcale nie cieszyłam się z tych urodzin, a nawet nie miałam chęci ich wyprawiać. Zmieniłam zdanie przez Bartka. Zrobiłam małe przyjęcie urodzinowe, na którym zostałam dosłownie "zlana" osiemnaście razy, ale na pocieszenie dostałam drobne, aczkolwiek śmieszne prezenty - kubek jak najbardziej się sprawuje z gorącą herbatą, słonik przynosi szczęście i trzyma małego kaktusika, pampersy na pewno KIEDYŚ się przydadzą, a pieniądze już raz uratowały mi dupę . Tydzień po urodzinach razem z Bartka rodzicami pojechaliśmy do Ostródy na wesele kuzynki. Zabawa była naprawdę świetna - mimo iż tańczę fatalnie, depczę po butach i ciągle narzekam na obcasy, czy tam odciski. Pierwszy raz z Bartkiem na takiej wspólnej imprezie, pierwsze tańce..było to naprawdę romantyczne, nawet jeśli trochę śmiesznie to zabrzmiało. Naprawdę uwielbiam takie wspólne wypady. A wracając do tematu imprez urodzinowych, to w tym tygodniu, dokładnie w sobotę odbyła się w moim domu mała domóweczka: libations party. Przyjechała moja przyjaciółka Patrycja, jej chłopak Damian i kuzyn Sylwek, oczywiście nie mogło zabraknąć mojego ukochanego Bartka. Były zaproszone jeszcze moje koleżanki, ale jakimś sposobem nie dotarły.. Ale zabawa i tak się udała, mam miłe wspomnienia i miłe, naprawdę bardzo miłe pamiątki. Nie planuję jak na razie żadnego wyjazdu, prócz urodzin Bartka, ale to się okaże kiedy czeka mnie wyjazd. Także wiem, że na pewno sylwester zaplanowany jest w Toruniu :) Na koniec dodaję kilka zdjęć zdybyczy:

>mały, drogi drobiazg od Bartka. Bardzo, bardzo, bardzo Ci dziękuję ;*


 

 

 

 

 

 

> oryginalna płyta Lauriego + opaska z piórami od Paci, Damiana i Sylwka. Dzięki Wam!



Witam!

 Na samym początku wypadałoby napisać coś o sobie. Słyszałam, że pierwszy wpis jest najważniejszy, rozświetla resztę spraw jakie będą poruszane, a przede wszystkim nadaje szkic wyobraźni ludzkiej, jaką osobowość posiada człowiek piszący przesłanie. Nie mnie siebie oceniać, ale wypada napisać kilka podstawowych słów. Nie jestem pewna do wyjawiania swoich danych na miejsce publiczne, dlatego też pozostanę przy swoich pseudonimach. Osoby, które mnie znają osobiście, bądź tylko z internetu na pewno zaczną mnie kojarzyć i trochę się dziwić, iż założyłam blog. Jak na razie prowadzę słynny w Polsce photoblog i to jedyna strona jaką udało mi się tak długo utrzymać, reszta umarła z zapomnienia, bądź braku wątków i ogólnej chęci. Jako, iż dojrzałam wiekiem i po części duchem, stwierdziłam, że założę w końcu stronę, gdzie będę mogła wylewać swoje smutki, niepowodzenia, weny, radości oraz miłości, której na szczęście jest tyle, że wypełnia mnie całą i całe moje otoczenie. Żeby nie wyszło, że nie mam się komu wygadać, ale czasami jest miło napisać coś, praktycznie anonimowo, co chciałoby się wykrzyczeć całemu światu. Jestem straszną optymistką, często do takiego stopnia, aż to nierealne. Niekiedy zachowuje się jak dziecko, obrażam się, nie wiadomo co się dzieje, płaczę, krzyczę i trzaskam drzwiami. Po czasie potrafię powiedzieć co się stało, ale najczęściej jest to błahostką. Wychodzi na to, że jestem wrażliwa, mimo wszystko. Potrafię strasznie przywiązać się emocjonalnie do bliskich mi osób, dlatego szanuję rodzinę, mojego chłopaka i niektórych znajomych. Cały czas uczę się być silna, iż niekiedy podchodzę bardzo emocjonalnie do niektórych spraw. Żeby nie było, że jestem jakaś sztywna, bo naprawdę tak nie jest! Jestem szaloną, niską, zielonooką, farbowaną rudością. Niekiedy rozgadana, że osoby mają mnie dość, bardzo głośna, co wkurzało zawsze ludzi ze szkoły, albo z klasy, przez co byłam uznawana za "inność" bądź jakąś wariatkę - mimo wszystko mam dużo znajomych porozrzucanych w całej Polsce, a nawet świecie. Uwielbiam mocne brzmienia, ale nie tak jak kiedyś. Jako, że "dojrzewam" i staram się być coraz bardziej rozważna i poukładana, słucham praktycznie wszystko, nie przeszkadza mi tak dużo rzeczy i przede wszystkim jestem bardzo tolerancyjna, co w tym kraju powinno być rzadkością i uwierzcie mi, jest mało rzeczy, które mnie zaskoczą. Bardzo często osoby do mnie piszą, bo po przeczytaniu wpisów na moim pierwszym (photo)blogu, chcą się przekonać, czy naprawdę jestem taka miła, czy po prostu udaję. Warto też dodać, że jestem bardzo zmienna i żeby tu nie wyszło, że każda baba taka jest! Nie chodzi tu oczywiście o charakter, gdyż raczej jestem taka jak kiedyś, albo nawet mniej się krępuję, ale po prostu lubię się "bawić" własnym wyglądem. Kiedyś zafascynowana subkulturami, pragnęłam połączyć wszystko naraz. Na końcu wyszło tak, że w połowie wygoloną głową, bardzo różnym, a przede wszystkim mrocznymi ubiorami i glanach chodziłam po mieście, co spowodowało po tylu latach, iż do teraz ludzie kochają się za mną oglądać, coś szeptać, nawet mówić nie zawsze przyjemne słowa skierowane w moją stronę. Praktycznie przez te kilka lat nic się nie zmieniło do tak wielkiego stopnia. Nadal kocham eksperymentować, ale w mniejszym stopniu szokowania - jeśli ognisto czerwone, turkusowe, fioletowe, bądź pomarańczowe włosy nie są szokujące. I nie to, że zrobię sobie kilka pasemek, ale lecę zaraz po całości. Teraz trochę o muzyce, która na pewno zajmie większość tutejszych wpisów. Będąc małym smarkiem i oglądając w wakacyjne poranki telewizje natknęłam się na pewien zespół, którego wokalista bardzo mnie zaintrygował. Wydawało mi się to nieco dziwne, ale farbowane włosy, tapirowane i "skręcane" w kolce i gdzieniegdzie przypięte czarne pióra w pewien sposób mi się podobały. Były to może wakacje między II a III klasą podstawówki, internetu jeszcze nie posiadałam, a nawet mnie to nie kręciło. Muzykę zdobywałam od starszych znajomych, czasami od rodziny, która miała internet. Gdy była okazja, to sprawdzało się, co to za zespół, skąd pochodzą. Dziwnym sposobem, kiedyś o nich już słyszałam, a nawet posiadałam jedną z płyt, ale wtedy nie zwracałam na nich większej uwagi, a płyta gdzieś zakurzona leżała pod łóżkiem. Wujek jeżdżąc przez Finlandię kupił ich płytę, twierdząc, iż zajmują tam od jakiegoś czasu miejsca pierwsze. Żeby nie przedłużać, był to zespół The Rasmus. Tak, to już 8 lat i zostałam nimi naznaczona jakiś czas temu....



I obiecuję, iż się poprawię i nie będę się tak rozpisywać.