poniedziałek, 24 października 2011

Witam!

 Na samym początku wypadałoby napisać coś o sobie. Słyszałam, że pierwszy wpis jest najważniejszy, rozświetla resztę spraw jakie będą poruszane, a przede wszystkim nadaje szkic wyobraźni ludzkiej, jaką osobowość posiada człowiek piszący przesłanie. Nie mnie siebie oceniać, ale wypada napisać kilka podstawowych słów. Nie jestem pewna do wyjawiania swoich danych na miejsce publiczne, dlatego też pozostanę przy swoich pseudonimach. Osoby, które mnie znają osobiście, bądź tylko z internetu na pewno zaczną mnie kojarzyć i trochę się dziwić, iż założyłam blog. Jak na razie prowadzę słynny w Polsce photoblog i to jedyna strona jaką udało mi się tak długo utrzymać, reszta umarła z zapomnienia, bądź braku wątków i ogólnej chęci. Jako, iż dojrzałam wiekiem i po części duchem, stwierdziłam, że założę w końcu stronę, gdzie będę mogła wylewać swoje smutki, niepowodzenia, weny, radości oraz miłości, której na szczęście jest tyle, że wypełnia mnie całą i całe moje otoczenie. Żeby nie wyszło, że nie mam się komu wygadać, ale czasami jest miło napisać coś, praktycznie anonimowo, co chciałoby się wykrzyczeć całemu światu. Jestem straszną optymistką, często do takiego stopnia, aż to nierealne. Niekiedy zachowuje się jak dziecko, obrażam się, nie wiadomo co się dzieje, płaczę, krzyczę i trzaskam drzwiami. Po czasie potrafię powiedzieć co się stało, ale najczęściej jest to błahostką. Wychodzi na to, że jestem wrażliwa, mimo wszystko. Potrafię strasznie przywiązać się emocjonalnie do bliskich mi osób, dlatego szanuję rodzinę, mojego chłopaka i niektórych znajomych. Cały czas uczę się być silna, iż niekiedy podchodzę bardzo emocjonalnie do niektórych spraw. Żeby nie było, że jestem jakaś sztywna, bo naprawdę tak nie jest! Jestem szaloną, niską, zielonooką, farbowaną rudością. Niekiedy rozgadana, że osoby mają mnie dość, bardzo głośna, co wkurzało zawsze ludzi ze szkoły, albo z klasy, przez co byłam uznawana za "inność" bądź jakąś wariatkę - mimo wszystko mam dużo znajomych porozrzucanych w całej Polsce, a nawet świecie. Uwielbiam mocne brzmienia, ale nie tak jak kiedyś. Jako, że "dojrzewam" i staram się być coraz bardziej rozważna i poukładana, słucham praktycznie wszystko, nie przeszkadza mi tak dużo rzeczy i przede wszystkim jestem bardzo tolerancyjna, co w tym kraju powinno być rzadkością i uwierzcie mi, jest mało rzeczy, które mnie zaskoczą. Bardzo często osoby do mnie piszą, bo po przeczytaniu wpisów na moim pierwszym (photo)blogu, chcą się przekonać, czy naprawdę jestem taka miła, czy po prostu udaję. Warto też dodać, że jestem bardzo zmienna i żeby tu nie wyszło, że każda baba taka jest! Nie chodzi tu oczywiście o charakter, gdyż raczej jestem taka jak kiedyś, albo nawet mniej się krępuję, ale po prostu lubię się "bawić" własnym wyglądem. Kiedyś zafascynowana subkulturami, pragnęłam połączyć wszystko naraz. Na końcu wyszło tak, że w połowie wygoloną głową, bardzo różnym, a przede wszystkim mrocznymi ubiorami i glanach chodziłam po mieście, co spowodowało po tylu latach, iż do teraz ludzie kochają się za mną oglądać, coś szeptać, nawet mówić nie zawsze przyjemne słowa skierowane w moją stronę. Praktycznie przez te kilka lat nic się nie zmieniło do tak wielkiego stopnia. Nadal kocham eksperymentować, ale w mniejszym stopniu szokowania - jeśli ognisto czerwone, turkusowe, fioletowe, bądź pomarańczowe włosy nie są szokujące. I nie to, że zrobię sobie kilka pasemek, ale lecę zaraz po całości. Teraz trochę o muzyce, która na pewno zajmie większość tutejszych wpisów. Będąc małym smarkiem i oglądając w wakacyjne poranki telewizje natknęłam się na pewien zespół, którego wokalista bardzo mnie zaintrygował. Wydawało mi się to nieco dziwne, ale farbowane włosy, tapirowane i "skręcane" w kolce i gdzieniegdzie przypięte czarne pióra w pewien sposób mi się podobały. Były to może wakacje między II a III klasą podstawówki, internetu jeszcze nie posiadałam, a nawet mnie to nie kręciło. Muzykę zdobywałam od starszych znajomych, czasami od rodziny, która miała internet. Gdy była okazja, to sprawdzało się, co to za zespół, skąd pochodzą. Dziwnym sposobem, kiedyś o nich już słyszałam, a nawet posiadałam jedną z płyt, ale wtedy nie zwracałam na nich większej uwagi, a płyta gdzieś zakurzona leżała pod łóżkiem. Wujek jeżdżąc przez Finlandię kupił ich płytę, twierdząc, iż zajmują tam od jakiegoś czasu miejsca pierwsze. Żeby nie przedłużać, był to zespół The Rasmus. Tak, to już 8 lat i zostałam nimi naznaczona jakiś czas temu....



I obiecuję, iż się poprawię i nie będę się tak rozpisywać.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz